niedziela, 27 grudnia 2015

Jak mnie widzą, tak mnie piszą

Nie ucz się mnie, proszę, na pamięć
Bo ja... jestem trudna w obsłudze
Nie masz na mnie głowy
Spokojnie, ja wiem i to rozumiem

Bo mnie jak świata nie obejmiesz
Nie próbuj, bo ugryzę
I uwierz, wiem, co mówię
Nie mówię, jeśli nie wiem

Nie rzucam słów na wiatr
To wiatr rzuca słowa na ulice
I nie uprzedza, że znów je zasypie
Potokiem słów czy życiem

A ja Ci radzę
No wiesz, tak z dobroci serca
Nie szukaj mojej instrukcji obsługi
Bo i tak tego nie spamiętasz!

- Z dobroci serca? - zapytasz - Tak tak
Bo ja... to jestem dobra dziewczyna
A moje serce
Też jest dobre... chyba

- Chyba? - ponownie zapytasz - Tak tak - odpowiem
Bo w życiu pewna jest matematyka
I wzór - nie na mnie -
Lecz twierdzenie no tego... jak mu tam: Pitagorejczyka

Więc ja Ci radzę
No wiesz, tak z dobroci serca
Poucz się matematyki
Mnie i tak nie zrozumiesz, zapamiętaj!


wtorek, 8 grudnia 2015

La gente es la gente, no esperes más

               Hiperperfekcjonizm zaprowadził mnie do pociągu byle jakiego. Wsiadłam byle jak, niedbale poprosiłam o bilet gdziekolwiek… donikąd. Już jako niehiperperfekcjonistka, jako nieczłowiek, żeby uciec jak najdalej stąd. Bo pośród czterech ścian nie czułam się wystarczająco samotna. Może dlatego, że ściany mają uszy, a człowiek nie wie, że nie wie i nie chce wiedzieć. Chyba lepiej mieć uszy i słuchać, niż mieć uszy i być głuchym… jak człowiek w liczbie mnogiej.
                A może lepiej nie być? Nie być pustynią jak ziemia? A może lepiej nie być na ziemi? Gdzie huk, wrzask, zgiełk, śmiech… głośny śmiech i chaos, krzyk i płacz. I spowolniony oddech ludzi, którzy są jakby ich nie było. Tłumu, którego nie sposób minąć. Obecność nieobecnego tłumu to mój dowód na poczucie alienacji. Bo nawet światło latarni się ode mnie odwraca. Kiedy widzę tylko dzięki niej, a ona gaśnie przede mną, żeby zapalić się za moimi plecami. A widzę w ciemności tylko dzięki niej, chociaż mam oczy. I widzę dzięki oczom. Człowiek źle wychował latarnie, źle wychował maszyny, przyrodę, galerie handlowe. Nawet światła nie potrafił wychować…
                A więc? Człowieku, należy zapytać człowieka, jak wychować człowieka na człowieka nieobojętnego na drugiego człowieka? Hiperperfekcjonistka szukałaby odpowiedzi pośród ludzi. Niehiperfekcjonistka poszuka jej w miejscu, zwanym „nikąd”, o którym nikt nie ma pojęcia… o którym nikt niczego nie wie. Nawet wszechwiedzący człowiek, wychowany na Pinokia, który patrzy jak rośnie jego własny czubek nosa. Nawet wszechwiedzący człowiek, wychowany po prostu na człowieka.
 

--
Anna Kamieńska 
Aby ziemia nie była pustynią
Aby ziemia nie była pustynią,
oplatamy ją gorączkowo —
miastami, włóknem, wypaloną gliną,
wierszami, partyturami,
hukiem wentylatorów,
zgiełkiem kin.
A mimo to ciągle rwie się tkanina.
I wtedy poprzez nagłe szpary
widzimy ją ogromną, nagą, niepojętą.

poniedziałek, 23 listopada 2015

***

Nie nienawidzę sama z siebie
Nienawiści uczę się od mistrzów
Mistrzem jest on
i ona też jest
Choć częściej jej nie ma niż jest

Nie pytam ot tak
Pytam jeśli nie wiem
A jeśli nie wiem
To nie odpowiadam
Czasem lepiej zamilczeć
Nie wpędzać się w sidła
nieprawdziwej świadomości

Nie ufam
Bo w starciu ze światem
Który na podobieństwo sceny
Aktorzy w teatrze życia
Nie ufam aktorom
Aktorom niby mistrzom
Którzy plują na mnie przez uśmiech
Śmiechem jakby scenicznym
On i ona
Choć częściej jej nie ma niż jest
A jeśli jest
To jest nie tym dokąd idzie
Lecz tym skąd jest
Mistrzowie świata... mówili

Niby aktorzy w teatrze życia

sobota, 31 października 2015

Jesienny bal/ Un baile del otoño

Co się dzieje?
Gdzie się wybierają te wszystkie drzewa?
Czyżby na jakiś bal przebierańców,
Na który mnie nie zaproszono?
O nie, nie...
To mi się nie podoba!
Wyglądają tak pięknie,
że aż im zazdroszczę!

Drzewina - drzewo kobieta
Jak każda kobieta
Szykuje się jak sójka za morze
A wezmę jeszcze to
O i może jeszcze tamto
i tamto
Ach te kobiety...
Drzewiny już od września
A podkreślam,
że mamy koniec października
Już od września przymierzają kolorowe suknie
Za każdym razem inne!
Za każdym razem piękniejsze!
Za każdym razem bardziej kolorowe!
No ja nie wiem, co to się porobiło
Zamiast dawać trochę cienia
Jesiennego ukojenia
One się tu stroić będą!
No w głowach im się poprzewracało!

Dobrze, że ja…
Kobieta człowiek
Człowieczyna?
Nie wybieram się na razie
na żaden bal przebierańców
I nie muszę się szykować jak ta sójka za morze

-----
¿Qué está pasando?
¿A dónde van todos estos árboles?
¿A un baile de disfraces,
Al que no me han invitado, de veras?
Oh… ¡no, no!
Esto no me gusta
Tienen el aspecto tan bonito
Que me pongo a envidiarles

“Árbolita”, una mujer–árbol
Se está tomando su tiempo
Ah, cogeré esto y esto y esto... quizá
¡Qué molestas son las mujeres!
“Arbolitas” ya desde el septiembre
Y estoy recalcando
que tenemos el fin de octubre
Ya desde el septiembre se prueban
Los trajes de noche de varios colores
¡Cada vez más diferentes!
¡Cada vez más bonitos!
¡Cada vez más coloridos!
Yo no sé, ¡vaya tela!
En vez de dar la sombra
En vez de dar un poquito de mitigación
¡“Arbolitas” van a engalanarse!
Se volvieron locas

¡Qué bien que yo…
Mujer - un ser humano...
¿Humana?
Ahora no voy a ir a un baile de disfraces
Y que no tengo que tomarme mi tiempo
como ellas

poniedziałek, 26 października 2015

Poświęcać trochę czasu na bycie sobą ;)

Ostatnio oglądałam na YouTube filmik pana Włodka Markowicza. Bardzo lubię słuchać jego przemyśleń, sposrzeżeń. I chociaż zazwyczaj nie mam czasu... Nie, nie... Przecież nie istnieje brak czasu. Po prostu nie umiem tym czasem dobrze zarządzać... Cóż, nie jestem właścicielką wielkiej korporacji, nie potrafię dobrze zarządzać. I chociaż nie potrafię dobrze zagospodarować swojego czasu, znalazłam gdzieś w zakurzonym kącie pokoju chwilę, żeby posłuchać pana Markowicza.

I muszę przyznać, że jego słowa bardzo mnie dotknęły... Jakby mocno ścisnęły za nadgarstek. Nie obraziły... na pewno nie. Ale poczułam, że ten temat mnie również dotyczy. A mianowicie, banał: powinniśmy być sobą... To nie jakieś wielkie odkrycie, ale faktyczny banał... sprawa zbyt powszechna, żeby o niej mówić. Coś, co wyszło z mody. I faktycznie... dotknęło mnie to pod tym względem, że najprawdopodobniej nie napisałabym wiersza o konieczności bycia sobą, bo po co? To tak "zużyty" temat, że nawet nie wiadomo co o nim pisać... Nie umiem nawet napisać wiersza o jesieni... Bo jest już tyle wierszy o jesieni... tyle pięknych wierszy, których nie znam. Ale wiem, że są... chciałabym napisać o czymś, czego nikt nie odkrył, nie dostrzegł, nie zauważył. A to błąd... Bo każdy człowiek widzi świat na swój sposób, każdy indywidualnie przygląda się światu, który nas otacza. Ja też, może nawet więcej niż inni. Jestem obserwatorem. Nadmiar obowiązków... "Bo wszystko jest najważnieniejsze"... I braku czasu... A przecież no existe la falta del tiempo - nie istnieje brak czasu. Może to wina braku motywacji... Moja indywidualna motywacja dla mnie samej niedługo się pewnie przeterminuje. Ale zobaczymy.

Mówimy o braku i nadmiarze. Przeciwieństwa... Tak jak miłość i nienawiść. :)

W nocy i w dzień

Codzienność mówisz?
A ja mówię: conocność
A gdybyś tak...
Zapytał nocy w nocy
"Ach nocy gwiaździsta,
Czy nie czuje się Pani samotna?"
Bzdura
Tysiąc i jeszcze kilka
A może kilkanaście ciał
oddycha nad jej głową
Nagich ciał niebieskich
Uprawia z nocą relację
Gwiaździsta pani
Pozwala spocząć na niebie
A nagie ciała dzielą się światłem
Biolog powiedziałby,
że żyją w symbiozie
A ja nie umiem biologii
I mówię, że uprawiają relację
Ty powiedziałbyś: codzienność
A ja mówię: conocność
Wolę patrzeć i nic nie widzieć
Niż patrzeć i widzieć zbyt wiele

piątek, 16 października 2015

Wycieczka do Narnii

                Byłam dobrym uczniem, przyjacielem, obywatelem, dzieckiem; byłam człowiekiem. Zbudowałam swój szesnastoletni świat. Poznałam nowych ludzi, nowe miejsca. Nauczyłam się, czym jest siła grawitacji, czym są właściwości sorpcyjne, czym jest kalokagatia; co to jest metoda salami i technika spalonej ziemi. To wszystko, o czym świat nie ma pojęcia. Ale do dzisiaj nie rozumiem na czym polega siła dośrodkowa... Ale może mi to wybaczą. Może tam nie będą o to pytać.
                I chyba nagle przestałam istnieć... umarłam. To coś, co jest we mnie już nie działa... było, a kiedyś nawet działało! Działało… jeszcze do niedawna. Zabrałam światu trochę tlenu, trochę dwutlenku węgla... trochę miejsca, trochę czasu… i zgasłam jak gaśnie spalona żarówka; tak, jak gaśnie dzień wraz z zachodem Słońca. Moje Słońce właśnie zgasło… jakoś ostatnio, na dniach. I nie świeci, tak po prostu przestało świecić. Nie daje ciepła… to też tak po prostu. Ot tak zaczęłam marznąć we własnym ciele. I ja nie szykuję się na zmartwychwstanie.
                Zawsze mogę odwrócić się do świata plecami. I siedzieć martwa w zamkniętym pokoju: bez tlenu, bez dwutlenku węgla… Potrzebuję tylko troszeczkę miejsca i czasu… ale nie na długo. Zawsze mogę posypać klucz odrobiną soli, bo już nie znam przepisu na cukier… Odrobiną soli na osłodę i zjeść klucz, nie patrząc w stronę drzwi. Zasłonić okna. Posprzątać... nie lubię zostawiać bałaganu, nawet jeśli nikt w świecie miałby go nigdy nie zobaczyć. Wejść do szafy i szukać swojej prywatnej Narnii. Tylko mojej, gdzie nie wejdzie żaden niedobry człowiek. Wpuszczę tylko moją nienawiść, mój ból... Jeszcze pomyślę nad krwią i łzami. W kałużach będą pływać słowa... takie jak miłość, szczerość, szacunek... kałuże wyschną jak wzejdzie Słońce. W mojej Narnii Słońce będzie świecić tylko dla mnie. Ale Słońce prędko nie wzejdzie. Trzeba czasu… nie na długo, ale trzeba. Będę patrzeć na wiatr. Wiatr będzie szarpać mnie za włosy. Trawa nie będzie zielona. Nie będzie trawy. Nie uśmiechnę się do siebie... choćby po to, żeby nie płakać przez cały czas. Nie uśmiechnę się do siebie, bo w mojej Narnii nie będzie luster. Nie będzie ludzi, nie będzie jej ani jego.
                A ja sama pójdę na długi, hiszpański spacer... i porozmawiam sobie sama ze sobą. Potem usiądę pod drzewem i postaram się zrozumieć siłę, o której nie mam pojęcia. Trochę ciężko u mnie z fizyką… i z pamięcią, bo nawet już nie pamiętam jej nazwy. Siła, siła… siła dośrodkowa… Chyba tak to się nazywało. Drzewa na pewno wiedzą, rozumieją i wiedzą na pewno. A drzewa w mojej Narnii będą wyjątkowo inteligentne. 

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Jak małe dziecko

Zadzieram głowę i widzę 
Widzę Choć oczy 
mam nie otwarte od dziś 
Widzę Gwieździsty sufit 
Widzę niebo 
Od szesnastu lat trochę się pozmieniało 
Kiedyś próbowałam liczyć gwiazdy 
Ale już tego nie robię 
Teraz mierzę czas 
Już nie znam się na gwiazdach... 
Tak jak małe dziecko 
Dobrze, że jeszcze znam się na zegarku

sobota, 29 sierpnia 2015

Niepewna oczywistość


Ludzie przychodzą i odchodzą
To oczywiste
jak gruszki na wierzbie
Ludzie zmieniają właścicieli
Nie… oni nie mają właścicieli
To oczywiste
jak gruszki na wierzbie, która płacze
Nie przez ludzi
Nie przeze mnie
A może nie jestem człowiekiem?
A może to wcale nie jest takie oczywiste?
A może gruszki nie rosną na wierzbie?  

Przejściowe zbłądzenie


Nie ma miejsca na miejsce
Nie ma czasu na czas
Nie ma ludzi dla ludzi
I mało nas w nas

Pytam: co ze mną?
Zapraszam siebie do siebie
Czy jeszcze gdzieś jestem?
Ja nie wiem

Czy jeszcze gdzieś jestem
Zamykam oczy, żeby nie być
Nie chcę żyć z zamkniętymi oczami
Ja nie chcę tak żyć!

Szukam czasu na miejsce
I przez przypadek staję przed sobą
Otwieram oczy szeroko
Oto ja: jestem nową osobą

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Niezaprzeczalna prawda

Gdybym była wiewiórką
Ukryłabym skrawek niezaprzeczalnej prawdy
Ukryłabym w skorupce orzecha
Gdybym była wiewiórką
Ukryłabym zakłamany owoc pancerny
gdzieś pod ziemią
Ukryłabym gdzieś... gdziekolwiek,
żeby nie wiedzieć gdzie

Ale jako człowiek
Poznaje nowe wersje niezaprzeczalnej prawdy
Poznaje nową szczerość
I ufam kłamstwom prawdomówcy
Ale jako człowiek mogę tylko żałować,
Że nie urodziłam się wiewiórką

Samobójstwo

Błądzę wzrokiem po niebie
Jakby ktoś ukradł mi mapę człowieka
Jakby ktoś zdmuchnął moje wspomnienia

Błądzę po niebie
Oglądam samobójstwo gwiazd
Patrzę, jak gwiazdy lecą głowami w dół
Pytam samą siebie:
"Dlaczego nie potrafię powstrzymać gwiazd?"
I odpowiadam, że nie wiem

Nie wiem
Zostawiam odwagę na czarną godzinę
I czekam aż świt mnie zawoła
Aby błądzić po Ziemi
Aby oglądać samobójstwo ludzi
Aby nocą znowu oglądać samobójstwo gwiazd

Słońce i czas

A gdyby tak
Zapytać czas
Dlaczego przecieka przez palce
To piasek
To Słońce usiadło na piasku
A ja... spoglądam na zegarek
I wkładam czas do pudełka
Bo wiem, że nie zapytam
I nie usłyszę odpowiedzi
Wolę upijać się widokiem Księżyca
Nie patrzeć na Słońce, bo nie wolno
A Słońca nie pytać
Dlaczego w lecie człowieka rozpuszcza
A zimą śniegu nie jest w stanie opalić
Mam nadzieję, że Słońce tego nie czyta
Bo ja...
Wolę upijać się widokiem gwiazd i Księżyca

Łza deszczu

Kropla deszczu
Zwiesza się ku brodzie
Bez pośpiechu
Bo na pośpiech nie ma już czasu
Starannie wymija
nierówninny obszar opuchniętej twarzy

Przenikliwe chmury
Widzą bladą rzeczywistość
A ich źrenice jak lustra
Ukazują odbicie twardo brnących
w tę bladą rzeczywistość

Twarz odwraca się do świata plecami
Jakby potajemnie
Jakby mrugnięciem przemoczonego oka
daje pozwolenie tej kropli deszczu,
Aby jak łza upadła na Ziemię
Bez pośpiechu
Bo na pośpiech nie ma już czasu

Bez znaczenia

Koniec
Ale jakiś inny
Jakby nieswój
Życie?
Życie nie musi zgasnąć
Aby ktoś zauważył,
że coś się wypaliło
Pożegnanie
Powitanie
Co za różnica?
Śmierć
Czy życie
No właśnie
Co za różnica?

Już za późno

Częstować uśmiechem
Poruszać sprężyny emocji
Spoglądać na nią, na niego
Otwierać szeroko ramiona
Nie potrafię,
Już nie potrafię
Pośród ludzi
Czy martwych emocji?
Pośród żyć czy umierać?
Nie wiem,
Już nie wiem
I chyba nie chce wiedzieć

Mniszek lekarski

Płatek Słońca uśmiecha się do mnie
Żółtą szatą błyszczy wśród zielonego tłumu
Matka Natura nie zamilczy
Zamilczeć światu nie pozwoli

Płatek Słońca uśmiecha się do mnie
Z dołu się uśmiecha rozmarzony
Bo jak tu nie marzyć
Jeśli nuci ten pierzasty nade mną
Jeśli zima latem jaśmin zatrudnia
A biały śnieg tworzy pachnące zaspy
Jeśli drzewa mówią do mnie w swoim języku
A ja rozumiem o czym do mnie mówią
Jeśli podmuch wiatru muska moje policzki
A zielony tłum nie posądza nas o nic nieprzyzwoitego

A Słońce tylko spogląda
I niewinnie się u dołu uśmiecha
Pytam:
Jak tu nie marzyć?
Otwórz oczy
Otwórz serce
Otwórz duszę
Jak tu nie marzyć?
Odpowiedz

Uwierz, że Słońce nie jest oddalone o tyle,
do ilu liczyć nie potrafisz
Uwierz, że Słońce rośnie na Ziemi
i stale się do Ciebie uśmiecha
W dźwięku orkiestry pierzastych
Żółtą szatą błyszczy
wśród zielonego tłumu
A Matka Natura nie zamilczy
I zamilczeć już światu nie pozwoli

Szpiedzy

Nie rozmawiać o ludziach
Między człowiekiem a człowiekiem
Zważać na drzewa
Które wiosną obsypują liśćmi
Niby śnieg
Niby wiosenna bitwa na śnieżki
Niby jesienny lot liści spadochroniarzy
Niby życie
Między człowiekiem a człowiekiem
Nieznośnie szczegółowe drzewa
Żeby nie powiedzieć wścibskie
Bo to ściany mają uszy
W tym niby życiu
Między człowiekiem a człowiekiem

W innym świecie

Książka szkoli wyobraźnię nielicznych
A człowiek szuka kluczy
aby przeniknąć labirynt słabości

Zależność pochłania go doszczętnie
Odciskami palców pieczętuje to,
co wpadnie jej w dłonie
Zaledwie dłońmi dotyka,
nie dotyka
Już wypieściła, obmacała
Już się przywiązała,
Obwiązała nie wstążką,
lecz łańcuchem
Zależność
Zniewoliła ludzkiego niewolnika
A ten wycofał się w głąb siebie
Do głębi, gdzie sam – zbłądzeniec - nie trafi

To książka szkoli wyobraźnię nielicznych
To ludzie tworzą nieliczność w liczności
To liczność domaga się prawdy zakrzepłej,
Jakby niestwardziałej
A nieliczni patrzą na nią w sposób różny
Bo książka szkoli wyobraźnię nielicznych

Przepis na życie

Żyjemy bez sensu,
Jakby bez powodu
Żyjemy w nieładzie,
w pośpiechu
I nie wiadomo dlaczego
Nie umiemy żyć
Ot tak, po prostu żyć
Żyć każdą chwilą
Żyć, żeby przeżyć życie dobrze
A właśnie
Żeby nie popełnić błędów niewidomego tłumu
Żeby przeżyć życie dobrze
Trzeba żyć każdą chwilą
Wtedy można
ot tak, po prostu żyć

Grunt to przełamać pierwsze lody

Hej!J
            Jestem Monika, mam 16 lat. To pasja zmusiła mnie, brutalnie mówiąc, do założenia tego bloga. I choć długo broniłam się przed publikowaniem moich tekstów, w końcu powiedziałam sobie: Nie istnieje brak czasu. „Twoja pasja czeka, aż dogoni ją odwaga.”
            Uwielbiam pisać. Dzięki temu poznaję samą siebie i mogę usłyszeć swój głos. Na moim blogu będą pojawiać się wiersze… może od czasu do czasu jakieś #pensamientos, czyli przemyślenia pisane prozą, coś w rodzaju kartki z pamiętnika.

„By stać się kimś w swoim fachu, trzeba mieć talent, determinację do ciężkiej pracy i odrobinę szaleństwa w duszy.”

            Zapraszam!JJJ