Patrząc na pustą kartkę papieru,
zastanawiam się, co mogłabym napisać. Jakieś przemyślenia? Wiersz pisany po
mojemu? A może piosenkę, o tym jak bardzo mnie zranił czy jak bardzo poprawił
mi dzisiaj humor. Patrząc na pustą kartkę papieru, uświadamiam sobie, że
powinnam pisać. I mogę napisać, co tylko chcę. Mogę stworzyć własną historię. I
jestem na siebie zła, bo ciągle wmawiam sobie, że nie mam czasu. Że muszę
czytać „Potop”, chociaż i tak go nie czytam… tylko siedzę nad książką z
telefonem i przeglądam tego beznadziejnego Facebooka, bezsensownego Snapchata,
Instagrama, który robi ze mnie typową #instagirl. Jestem na siebie zła, bo już
od dobrych kilkudziesięciu godzin planuję napisać tekst, którego nie potrafię
napisać. I jestem na siebie zła, bo zamiast usiąść i zacząć pisać, zastanawiam
się, jak zacząć. Gdybym zawsze zastanawiała się, jak zacząć, przegapiłabym
wiele sytuacji… bo każda sytuacja wymaga podejmowania spontanicznych decyzji.
Na przykład, gdybym na lekcji u prawdziwych Hiszpanów (jak to kiedyś mówiłam),
Hiszpanów, którzy może nie zawsze rozumieją po polsku… zastanawiała się, jak
poprawnie zapytać, czy mogę wyjść do toalety… to prędzej czy później… jak by to
delikatnie ująć... no wiecie, o co chodzi. A ja do łazienki biegam średnio 2
razy na godzinę.
Wracając do „Potopu”… chciałam
napisać, że nie kwestionuję jego „majstersztunku”… ale coś mi nie pasowało.
„Potop” i każda długaśna powieść Sienkiewicza, to m a j s t e r s z t y k… Osobiście kocham
„Quo vadis”… płakałam chyba z osiem razy, czytając… podkreślam c z y t a j ą c
„Quo vadis”. Na filmie pewnie też płakałam ze wzruszenia, ale to było dawno i
już nie pamiętam. W każdym razie zmierzam do tego, że ludzie coraz częściej
doceniają i zauważają wyłącznie majstersztyki… osoby, które znajdują się na
przysłowiowym szczycie. Nie widzimy tych, którzy stoją w cieniu i są ubrani na
czarno. Nie widzimy tych, którzy nie mają Snapchata, Instagrama. Tych, którzy z
Facebooka korzystają, kiedy muszą. Nie widzimy tych, którzy czytają książki,
zamiast biegać po galeriach handlowych. Nie widzimy tych, którzy powszechnie
uchodzą za nudziarzy i kujonów. Dlaczego ich nie widzimy? Dlaczego nasza
otwartość sama wybiera sobie osoby, z którymi chcemy porozmawiać?
Jesteśmy trochę zepsuci i często
nie potrafimy spojrzeć przez lornetkę, żeby przewidzieć skutki, konsekwencje
naszych wyborów. Nie jesteśmy tak dalekowzroczni jak Skarga, który w swoich
kazaniach sejmowych głosił rychły upadek Polski… Może to zbyt poważny przykład,
bo dotyczy przecież zniknięcia naszego kraju z mapy świata na 123 wiosny. Ale
chyba czas sobie uświadomić, że nasze niektóre zachowania prowadzą do rychłego
upadku pojedynczych ludzi. Dla każdego z nas problem jest czym innym… i każdy z
nas w różny sposób radzi sobie z problemem. Więc jeśli nie zwracamy uwagi na
ludzi ubranych na czarno… ludzi, którzy są, jacy są… bo mają problem? Bo coś im
dolega? To może chociaż nie przyczyniajmy się do pogłębiania tego problemu. Nie
przyczyniajmy się do upadku pojedynczych ludzi. Bo każdy z tych pojedynczych,
nic nie znaczących dla nas ludzi, dla kogoś może być całym światem. Nie
przyczyniajmy się do burzenia świata tych ludzi… i ludzi, dla których ci ludzie
są całym światem. Proszę.